Piotr Gawor
Rozważania DROGI KRZYżOWEJ 
- rekolekcje SRK DG  Czerna 2003 r. -

Wprowadzenie

Spróbujmy odprawić tę Drogę Krzyżowa w kontekście prowadzonych dotąd rozważań rekolekcyjnych, tzn. pod kątem:
a) poznania swojej rzeczywistej twarzy i odróżnienia jej od maski,
b) wejrzenia w rzeczywisty wymiar swojej nadziei.
Spróbujmy popatrzeć na etapy tamtej Drogi i na jej uczestników oczyma ich samych. Dla prawie wszystkich (może z wyjątkiem 2-3 osób) nie była to Droga przez duże D. To był po prostu jeszcze jeden skazaniec; może tylko bardziej kontrowersyjny, ale w końcu wybrany przez tłum. To był Jezus, ale jeszcze nie Chrystus. Ich nadzieja miała wyłącznie ludzki wymiar. Właściwie nawet nie była to nadzieja, ale zawiedzione nadzieje („a myśmy się spodziewali, że On właśnie miał wyzwolić Izraela” Łk 24,21). Drugi wymiar nadziei – Boski dochodził do świadomości powoli, dopiero od Niedzieli, po Zmartwychwstaniu, a w pełni ujawnił się dopiero pięćdziesiąt dni później – przez Ducha Świętego. Ponieważ jednak ten drugi wymiar jest wymiarem wiary, to do dziś do wielu jeszcze nie dociera.
Osoba Jezusa niech będzie na tej naszej rekolekcyjnej Drodze, tutaj w Czernej, punktem odniesienia, jakby zwierciadłem dla naszej twarzy, dla naszej maski, dla poziomu naszej nadziei.

+ Stacja I
Spotkanie twarzą w twarz dwóch osób: Jezusa i Piłata. Jezusa, którego największą tajemnicą, do dziś niedostępną dla ludzi (może tylko z wyjątkiem mistyków), jest połączenie dwóch natur, Boskiej i ludzkiej oraz Piłata – człowieka władzy.Twarz Jezusa z pewnością była poruszająca – sponiewierana torturami. Dla Piłata była to właściwie maska; widział już setki takich skazańców. Ale w tej masce dostrzegł coś więcej. Coś, co obudziło w nim nadzieję, ze dowie się czegoś o sobie, o prawdzie, o człowieku. To był przebłysk twarzy Piłata – też człowieka przez Boga umiłowanego. Ale przebłysk krótki, pokryty zaraz maską gestu umycia rąk – ze strachu przed zwierzchnością i w obawie o swój prywatny los.
+ Stacja II
Jezus bierze belkę krzyża. Zderzenie dwóch wymiarów nadziei. Pierwszy wymiar – ludzki, określony z pewnością lekiem przed cierpieniem. Nadzieja na szybki finał. W końcu do Golgoty jest ok. pięciuset metrów. To będzie straszne (może kiedyś widział taką egzekucję), ale już ostateczne.
I wymiar drugi – Boski. Nie bez wątpliwości, okupionych już krwawym potem w Ogrójcu ale w pełnym zaufaniu Ojcu, który Go jeszcze nigdy nie zawiódł. Więc bierze krzyż. Ten krzyż wkrótce stanie się Jego drugą twarzą. Tą właściwą.
+ Stacja III
Święty Jan od Krzyża – mistyk, pominął w swoich rozważaniach Drogi Krzyżowej upadki pod krzyżem. Może widząc inaczej, przeczuwał lub wiedział, że jest to rodzaj nie znajdującej potwierdzenia w Ewangeliach maski nadanej Jezusowi w dobrej wierze przez pobożność.
Dramat upadku rozgrywał się w Jezusie. Maską były chyba szczegółowo rozpamiętywane cierpienia. Twarzą było powstanie i kontynuacja drogi. Boski wymiar nadziei kazał zmęczonemu człowiekowi wstać i iść dalej.
+ Stacja IV
Spotkanie dwóch twarzy. Syna i Matki. Bez słów. Wolno nam chyba przypuszczać, że w tym momencie nastąpiło coś, co pozwala uzasadnić całą naszą pobożność maryjną. Olśnienie dla obu stron. Dla widzów to były pewnie dwie maski oddające współcierpienie. Dla Jezusa i Maryi, którzy mieli już za sobą (jako ludzie) bezpośredni kontakt z Duchem Świętym, było to poznanie właściwych wyrazów swoich twarzy w przebłysku Boskiego wymiaru nadziei. Zostanie to potwierdzone już za niedługo – gdy z krzyża konający Syn zwracając się do Matki nada jej macierzyństwu wymiar uniwersalny.
+ Stacja V
Św. Łukasz opisuje incydent z Szymonem Cyrenejczykiem następująco:
„A gdy żołnierze prowadzili Jezusa na miejsce kaźni, zatrzymali niejakiego Szymona z Cyreny, ojca Aleksandra i Rufusa, który powracał z pola i włożyli na niego krzyż, aby go niósł za Jezusem”.
Co było twarzą, a co maską Szymona z Cyreny? Przejmując krzyż od Jezusa ich twarze musiały być blisko. Jak na siebie popatrzyli? Szymon nie mógł jeszcze wiedzieć, że dokonuje czegoś w wymiarze historycznym i wiecznym.
Potem Szymon wrócił do domu. Pewnie Aleksandrowi i Rufusowi – swoim synom – opowiedział przygodę, jaka go spotkała. Myślę, że w tej relacji odsłonił swą prawdziwą twarz.
+ Stacja VI
Stacja szczególna, gdy idzie o relację miedzy twarzą i maską. Utrwalony wizerunek chwilowego stanu twarzy człowieka. Patrzymy na nieruchomy portret (maskę?) i usiłujemy dotrzeć do istoty osoby – jej twarzy. Tylko nielicznym, genialnym malarzom udaje się nadać masce wymiar twarzy. To, co Weronice zostało na chuście, było statycznym portretem. Twarzą Jezusa w tym momencie był fakt utrwalenia się tego portretu, jako wyraz wdzięczności za kobiecy gest miłosierdzia (wtedy jeszcze nie było znane pojecie miłosierdzia chrześcijańskiego).
Jak do nas przemawiają najróżniejsze obrazki, dewocjonalia? Czy widzimy w nich twarz?
+ Stacja VII
Powtarzalność upadków.
Może to jest tak:
Staramy się chodzić z odsłonięta twarzą. Każde rekolekcje, dni skupienia, lektura, a zwłaszcza każde świadczenie na rzecz bliźniego przyczynia się do ukazania autentyczności i głębi naszej twarzy. Ale przecież musimy się też przyznać do tego, że gdzieś tam, w łatwo dostępnej kieszeni, w torebce, w podręcznym schowku samochodu nosimy naszą maskę i sięgamy po nią, i nakładamy ją. Potem jest nam nijako, zdejmujemy, ale nie wyrzucamy. Z ociąganiem wprawdzie, ale z powrotem chowamy ją do podręcznego schowka.
Jezus nie sięgał po kolejne upadki. On z nich powstawał.
 
+ Stacja VIII
Kobiety na Drodze Krzyżowej
Nie wiemy ile ich było i czy było ich więcej niż mężczyzn. Mężczyźni robili to, co należało do ich obowiązków lub do czego zostali przymuszeni. Prawdopodobnie w służbowych maskach nałożonych na twarze. Maskach wyrażających poddanie rozkazom lub obowiązkom.
A kobiety płakały. Płacz w zasadzie zmywa maskę i odsłania twarz.
Jezus pocieszał. Nie można pocieszać maski. Pociesza się człowieka, zwłaszcza tego, który płacze. Kobiety dostąpiły tego przywileju. Ich twarze poruszyły Jezusa.
+ Stacja IX
W kościele Matki Bożej Częstochowskiej na Trynku w Gliwicach jest godna obejrzenia i kontemplacji Droga Krzyżowa. Dla mnie najbardziej poruszająca jest właśnie stacja IX. Smutek i beznadzieja trzeciego upadku przejmująco uosabia(?!) osiołek. Jest to prawdopodobnie ten sam osiołek, który służył Jezusowi w Niedzielę Palmową za wierzchowca i który słuchał okrzyków „hosanna”, któremu nogi zaplątywały się w rozścielane na drodze płaszcze.
Teraz stoi szary, nieruchomy, zawstydzony, nad sponiewieranym Jezusem. Czy można w stosunku do osiołka, (a dosadniej jeszcze – osła), użyć słowa uosabia?
W tej sytuacji, przy trzecim upadku, chyba tylko on jeden zachował twarz. Cała reszta, to były maski...
+Stacja X
Jezusa odzierali z odzienia. Wystawiali na pokaz Jego ciało. Nie liczyli się z jego intymnością i wstydliwością. No cóż – to był skazaniec, kosztem którego albo można się było zabawić, albo któremu nie należało niczego oszczędzić.
Czy nie zdarza się nam rozbierać człowieka wbrew jego woli? Choćby (i najczęściej) tylko w myślach? Rozbierać w wymiarze cielesnym lub duchowym?
Co się dzieje wówczas z naszymi twarzami? Zdzieramy twarze zostawiając maski? Czy też zdejmujemy maski pokazując rzeczywiste twarze?
Panie Boże! Nie pozwól nam utracić szacunku dla czyjejś autonomiczności cielesnej i duchowej!
+ Stacja XI
Człowiek, któremu wbijają gwoździe w ręce i nogi nie jest chyba w stanie udawać. Nie stać go na maskę. Pokazuje prawdziwą twarz. Może właśnie dlatego św. Faustyna (i nie tylko ona) tak nawołuje do rozpamiętywania męki Jezusa, do pamiętania o godzinie trzeciej w piątki. Może dlatego Jan Paweł II zachęca do kontemplacji oblicza Jezusa. Wymiaru tej twarzy, tej męce, temu obliczu dodaje fakt wiary, że Jezus był i jest Chrystusem.
+ Stacja XII
Godzina śmierci Pana Naszego Jezusa Chrystusa.
....................................................................................
To już jest jedna twarz. Natura podwójna: Bosko-ludzka, ale jedna twarz. Nie ma miejsca na maskę. Wymiarów tej twarzy nadają słowa:
 
„Boże mój, Boże mój, czemuś mnie opuścił”
i
„Ojcze przebacz im, bo nie wiedza co czynią”,
i
„Niewiasto, oto syn twój”, „Oto Matka twoja”,
i
Zaprawdę powiadam ci, jeszcze dzisiaj będziesz ze mną w raju”
i wreszcie

         „Ojcze, w Twoje ręce powierzam ducha mojego”

 oraz

„Wykonało się”
 
Wielowymiarowa Twarz Boga –Człowieka,
Twarz Jezusa Chrystusa
+ Stacja XIII
Twarze Matki, Józefa z Arymatei, może Nikodema, może niektórych uczniów.
Wszystkie pokryte maskami bólu, straty, zawodu. Może tylko Matka nie straciła nadziei?
Ciało, martwe ciało zdjęte z krzyża, zawinięto w czyste płótno.
Nie mamy pewności fizyczno-historycznej, ale możemy mieć pewność wiary, że coś za sprawą tego ciała się stało, aby dać nam świadectwo.
Jest Całun Turyński. Na nim w negatywie odbita twarz. Można na nią patrzeć trojako:
  • jak na maskę kogoś tam,
  • jak na odbicie twarzy zamęczonego człowieka,
  • jak na przemawiającą do nas Twarz Jezusa Chrystusa.
To jest problem wiary i kontemplacji prawdy o historii Jezusa z Nazaretu.
+ Stacja XIV
Ciało składa się w grobie. Taki jest porządek rzeczy. Nadziei nie wolno złożyć w grobie. Nadzieja, choćby zabijana, musi żyć. Musimy ocalić jej wymiar zarówno ludzki jak i Boski. Nadzieja ożywia naszą maskę i ma moc przekształcenia jej w twarz. Przed Twarzą Boga liczyła się będzie tylko nasza autentyczna twarz. Jej prawdziwe wymiary poznamy dopiero w spotkaniu z Bogiem twarzą w Twarz. Miejmy nadzieję, że wówczas obydwie twarze pisane będą z dużej litery. Źródłem tej nadziei jest grób, który po trzech dniach został pusty.
« Powrót na stronę główną