Piotr Gawor

ROZWAŻANIA DROGI KRZYŻOWEJ 

Rekolekcje wiosenne

Stowarzyszenia Rodzin Katolickich

Diecezji Gliwickiej



Chrzanów Groble, 18-20 marca 2005 r.

 

Wprowadzenie

Wraz z całym Kościołem przeżywamy w naszym Stowarzyszeniu Rok Eucharystii. Nie może być zatem ważniejszego niż Eucharystia tematu dla naszej całorocznej pracy formacyjnej, a także dla tych rekolekcji. Niemal dwa lata (17 kwietnia w Wielki Czwartek 2003 r.) dzieli nas od podpisania przez Jana Pawła II encykliki Ecclesia de Eucharistia. Na samym początku tej encykliki, w p.2 można znaleźć następujące słowa:
    „Czy Apostołowie, którzy uczestniczyli w Ostatniej Wieczerzy, byli świadomi tego, co oznaczały słowa wypowiedziane wówczas przez Chrystusa? Chyba nie. Stało się to dla nich jasne dopiero po zakończeniu Triduum sacrum, to jest po przeżyciu wydarzeń, jakie miały miejsce od wieczora Wielkiego Czwartku do poranka Wielkiej Niedzieli. W te dni wpisuje się mysterium paschale; wpisuje się w nie także mysterium eucharisticum.” (EE p.2)
     A jednym z wydarzeń tych trzech dni była Droga Krzyżowa. Nie wiemy jak przeżywali ją Apostołowie, w jakim stopniu poprowadziła ich do tajemnicy Eucharystii. Dzisiaj, po dwu tysiącach lat, jesteśmy bogatsi o tradycję przechowywaną i tworzoną w Kościele. Elementem tej tradycji jest m.in. nabożeństwo Drogi Krzyżowej. Spróbujmy zatem postępując na tej drodze zbliżać się do mysterium eucharisticum, obierając za niezawodnego przewodnika nauczanie Jana Pawła II zawarte w encyklice Ecclesia de Eucharistia.
    Słyszeliśmy wczoraj, słyszeliśmy dzisiaj i słyszymy wielokroć wypowiadane przez kapłana słowa „Oto wielka Tajemnica wiary!” Odpowiadamy wówczas „Głosimy śmierć Twoją, Panie Jezu, wyznajemy Twoje zmartwychwstanie i oczekujemy Twego przyjścia w chwale”.
     W tych lub podobnych słowach Kościół, wskazując na Chrystusa w tajemnicy Jego męki, objawia także swoją własną tajemnicę: Ecclesia de Eucharistia.
    Dzisiaj skupiamy się na głoszeniu męki poprzedzającej śmierć. Nie chcemy epatować krwią, torturami, zadawanym bólem, choć wszystko to było naprawdę. Nie uciekamy jednak od cierpienia starając się poznać głębię jego wymiaru. Ktoś powiedział, że Jezus mógł umrzeć w lochu arcykapłana. Mógł. Ale zdecydował się na całą resztę, na Drogę Krzyżową. Niech te czternaście stacji, do rozważania których właśnie przystępujemy, będzie czternastoma etapami przebijania się do największej tajemnicy naszej wiary, a zarazem jej największego skarbu, jakim jest Eucharystia.

 

+

Stacja I – wyrok

Są różne miejsca, w których sprawuje się Eucharystię. Jan Paweł II w p. 8 encykliki wymienia niektóre. Niezwykły, jak na dokument Kościoła powszechnego, jest polski akcent w encyklice; bardzo osobiste wspomnienia Karola Wojtyły: kościół parafialny w Niegowici, kolegiata św. Marcina w Krakowie, katedra na Wawelu... Ojciec Święty wskazuje też na uniwersalny – kosmiczny wymiar i charakter celebracji.
     Są miejsca szczególne. Zatrzymajmy się w jednym z nich: pretorium Piłata. Tutaj po raz pierwszy padło słowo krzyż. Słowo żądanie wykrzyczane przez zmanipulowany tłum: na krzyż z nim! Tutaj wskazano na fundamentalne słowa: prawda (cóż to jest?), człowiek (ecce homo...), królestwo (nie z tego świata). W pretorium człowiek działający pod presją strachu umył ręce, skazując na śmierć człowieka niewinnego. Kościół dopiero się rodził. Nie było się komu ująć za skazańcem. Decydował głos tłumu i polityków. 
     Dzisiaj słowa: prawda, człowiek, królestwo, dalej budzą emocje. Ale mamy Kościół. Kościół, który żywi się Eucharystią by nie zbłądzić, który dzięki Eucharystii jest zdolny mieć jednoznaczne rozeznanie w tym co istotne dla prawdy, dla człowieka, dla królestwa.


 

+

Stacja II – podjęcie krzyża

Gdyby zadać ludziom pytanie z czym kojarzy im się imię Jezusa Chrystusa, to prawdopodobnie najczęściej wskazywano by na krzyż. Krzyż jest znakiem Syna Bożego i stał się znakiem chrześcijaństwa powielanym w niezliczonych formach i egzemplarzach. Jest nam bliski i drogi. Nosimy go na szyi, wpięty w klapy marynarek. Ale krzyż nie jest sakramentem. Wprawdzie sakrament też jest znakiem ale zawiera w sobie daleko więcej niż sam tylko znak – ma moc sprawczą. W encyklice Ecclesia de Eucharistia Jan Paweł II wskazuje na nierozerwalny związek tajemnicy paschalnej, a więc męki, a więc krzyża, z tajemnicą eucharystii, a więc sakramentem. Jest związek, ale dopiero Eucharystia staje się sakramentem i ma moc zbawczą. Największy dar, jaki zostawił nam Jezus Chrystus – SAMEGO SIEBIE – bierze początek z krzyża. Wprawdzie właściwością sakramentu Eucharystii jest bardzo osobisty związek Boga z człowiekiem (można nawet powiedzieć – intymny związek, bo poprzez pokarm), ale nie może się to odbywać bez pośrednictwa Kościoła. Kościół rodzi się z tajemnicy paschalnej (EE p.3) i Kościół żyje dzięki Eucharystii (EE p.1). Taki był zamysł i wola samego Boga.
     Dlatego trzeba podjąć krzyż; cierpienia nie da się wyeliminować z życia mającego perspektywę zbawienia.


 

+

Stacja III – pierwszy upadek


 Stacje upadków pod krzyżem, choć nie znajdują potwierdzenia w ewangeliach, są bardzo wiarygodne. Słabość fizyczna jest na tyle często odczuwana przez każdego z nas, by uznać, że na drodze ku Golgocie mogło być więcej, niż trzy tylko upadki pod ciężarem krzyża.
       Wymiarów upadków jest wiele. Dzisiaj rozważmy jeden z możliwych: stosunek współczesnego człowieka do Eucharystii. Ojciec Święty stwierdza: „Można by wymieniać pozytywne przykłady wiary i miłości do Eucharystii. Niestety, obok tych blasków nie brakuje też i cieni.” (EE p.10)
       Jednym z nich jest „prawie całkowity zanik praktyki adoracji eucharystycznej” (EE p.10). Czyż to nie ma wymiaru upadku? Zanik adoracji wobec Tego, który wyprzedzając naszą prośbę „Mane nobiscum Domine” postanowił pozostać wśród nas i pozostał!? Co usprawiedliwia naszą obojętność wobec miejsc przebywania Boga w Najświętszym Sakramencie?   
       To jest jeden z symptomów upadku współczesnego człowieka. Tyle tylko, że nie pod ciężarem krzyża...
       Ale wtedy, w drodze na Golgotę, przewidywana w Bogu tylko wiadomy sposób możliwość tej naszej obojętności, mogła być przyczyną bolesnego upadku. Jest za co przepraszać...


 

+

Stacja IV – spotkanie z Matką

Rozdział VI encykliki jest jakby opowieścią o związkach Eucharystii z Maryją. Zatytułowany jest znamiennie: „W szkole Maryi, «Niewiasta Eucharystii»”. W opowieści tej akcent pada najpierw na fakt, że Maryja z Ciałem Jezusa związana była na długo przed ustanowieniem Eucharystii. „Maryja w pewnym sensie jest pierwszym «tabernakulum» w historii” (EE p.55). Potem Maryja, której nie było przy Ostatniej Wieczerzy, słysząc przekazywane przez uczniów słowa Syna: „To jest Ciało moje, które za was będzie wydane”, nie mogła nie pomyśleć, że to jest to samo ciało, które poczęło się w jej łonie (EE p.56). Wreszcie, już po Wniebowstąpieniu, z pewnością uczestniczyła Maryja w łamaniu chleba, a więc przyjmowała Eucharystię. Jak można sobie wyobrazić uczucia Maryi w tych wszystkich momentach? „Przyjmowanie Eucharystii musiało oznaczać dla Maryi niejako powtórne przyjęcie w Jej łonie serca, które biło rytmem Jej serca, ponownym przeżywaniem tego, czego osobiście doświadczyła pod krzyżem” (EE p. 56).
     I jeszcze jedno. „Istnieje ponadto głęboka analogia pomiędzy fiat wypowiedzianym przez Maryję na słowa archanioła i amen, które wypowiada każdy wierny kiedy otrzymuje Ciało Pańskie” EE (p. 55).
      Zapiszmy się do szkoły Maryi!
 

+

Stacja V – Szymon z Cyreny  

Współczesny człowiek ma sporo wspólnego z Szymonem z Cyreny:

  • niewiele wie o Jezusie (wtórny analfabetyzm religijny staje się obecnie znaczącym faktem),

  • wiadomości o Kościele (wtedy była to jakaś kolejna wspólnota związana z galilejskim prorokiem) czerpie z plotek i publikatorów,

  • zajęty jest swoimi sprawami i zmęczony wraca po pracy do domu.

Szansą dla Szymona stało się przypadkowe spotkanie z Chrystusem, do którego został przymuszony. Szansą dla współczesnego człowieka staje się Eucharystia, do której jest zapraszany.
     Możemy powiedzieć, że nie tylko każdy z nas przyjmuje Chrystusa, lecz także Chrystus przyjmuje każdego z nas. Zacieśnia więzy przyjaźni z nami: wy jesteście przyjaciółmi moimi» (J 15, 14) (EE p.22).
      Szymon pod przymusem zbliżył się do Chrystusa i został przyjęty. Pośrednikiem między Ciałem i Krwią Jezusa, a Szymonem był krzyż.
      Nie popadajmy w zwątpienie gdy pojawi się krzyż. Więzy przyjaźni z przyjmującym nas Chrystusem będą się zacieśniały.
 

+

Stacja VI – Weronika

Weronika dostrzegła w skazańcu cierpiącego człowieka, rozpoznała Jezusa. Otrzymała w zamian odbicie oblicza Jego twarzy.
      Programem który Jan Paweł II zaproponował Kościołowi u początku trzeciego tysiąclecia jest kontemplacja oblicza Chrystusa (EE p.6). Co to oznacza?
      „Kontemplowanie Chrystusa zakłada umiejętność rozpoznawania Go, gdziekolwiek się objawia, obecny na różne sposoby” (EE p.6). Znamy te sposoby z ewangelii: byłem głodny, spragniony, bezdomny, w więzieniu… 
      Częścią składową kontemplacji jest zdumienie. Powinno się nasilać, gdy próbujemy rozpoznawać Chrystusa „przede wszystkim w żywym sakramencie Jego Ciała i Jego Krwi” (EE p.5 i 6). Zdumienie to powinno być „wielkie i wdzięczne”. Wszak dotyczy największej tajemnicy i największego daru. Słowa mogą z niemałym trudem oddawać tylko część owego zdumienia, co nie znaczy, że należy ze słów rezygnować. Słowa wypływające z głębi tego zdumienia, z kontemplacji oblicza z chusty Weroniki, oblicza wystawionego w monstrancji, oblicza ukrytego w tabernakulum stają się pożytkiem doczesnym i wiecznym.
      Nie tylko dla podejmującego trud ich wypowiadania bądź pisania.
 

+

Stacja VII – drugi upadek

Cienie stosunku człowieka do Eucharystii... Jan Paweł II pisze: „niekiedy bywa zapoznana potrzeba posługi kapłańskiej, opierającej się na sukcesji apostolskiej” (EE p.10).
      Nie rozumiałem tych słów do czasu, gdy znajomy ksiądz opowiadał swoje wrażenia z Mszy świętej sprawowanej w jednej z niemieckich parafii wspólnie z miejscowym proboszczem i kobietą (tzw. pomocnicą duszpasterską) ubraną w ornat, która tylko podczas konsekracji odsunęła się pół kroku w tył i nie wypowiadała słów towarzyszących przeistoczeniu. Miejscowi księża nie widzieli w tym niczego niestosownego. To nie są jeszcze nasze problemy, ale zachodzi obawa, że tylko na razie jeszcze nie są nasze.
      Do czego to może doprowadzić? A może raczej ważniejsze jest pytanie: skąd się to bierze? Odpowiedź jest chyba tylko jedna: z pychy człowieka, który wie lepiej. Co tam kapłaństwo, co tam sukcesja apostolska, co tam papież. My jesteśmy Kościołem. I z przerażeniem pojawiają się myśli, że już tylko krok do stwierdzenia: co tam Jezus, On był słaby, upadał pod krzyżem... My to lepiej zorganizujemy.
      Jezu Chryste, który upadałeś pod krzyżem, zmiłuj się nad nami!


 

+

Stacja VIII – niewiasty jerozolimskie

Tradycja umieściła scenę spotkania z niewiastami pomiędzy dwoma upadkami pod krzyżem. Czy to nie jest znamienne? I dlaczego właściwie kobiety? Jedyny wspominany mężczyzna, Szymon Cyrenejczyk, znalazł się w pobliżu Jezusa przymuszony. One, kobiety, były blisko z własnej woli. Widok umęczonego ciała, widok krwi, widok człowieka, który dopiero co powstał i za chwilę pewnie znów upadnie, wyzwolił płacz. Z pewnością słyszały o Jezusie i o jego nauce. Nie wiedziały jednak, nie przeczuwały nawet, że to ciało i ta krew ulegają właśnie ofiarniczej przemianie w CIAŁO i KREW. Płakały. W tym płaczu wyzwalało się współczucie, przejawiała się bezradność; tu wobec zła.
      Poczucie bezradności nie jest obce w historii Kościoła. Najtrudniejszy w encyklice o Eucharystii jest rozdział 1, dotykający tajemnicy wiary. „Wobec tej tajemnicy miłości rozum ludzki doświadcza całej swojej ograniczoności. Zrozumiałe jest, dlaczego przez wieki ta prawda inspirowała teologię do mozolnych wysiłków zmierzających ku jej zrozumieniu.” (EE p.15).
      Tajemnica nie do przeniknięcia. Pozostaje wiara i płacz, że taka mała choć tyle trudu, tyle bólu i cierpienia zostało w jej urzeczywistnienie włożone. Z miłości.
 

+

Stacja IX – trzeci upadek
 

Cienie stosunku człowieka do Eucharystii... Kolejnym, wymienionym w encyklice, jest „ogołocenie z wymiaru ofiarniczego i przeżywanie w sposób nie wykraczający poza sens i znaczenie zwykłego braterskiego spotkania” (EE p. 10 i p.12).
      Nie da się rozdzielić słów „to jest Ciało moje”, „to jest krew moja” od słów „które za was będzie wydane..., która za was będzie wylana”. Można zaryzykować stwierdzenie, że bez tych drugich słów i bez poniesionej ofiary (i to największej – z życia) same pierwsze miałyby wymiar magii. To nie byłby znak mający moc zbawczą. I byłby mniej przekonujący i mniej wiarygodny; zwłaszcza dla współczesnego człowieka niemającego zbyt wielkiego zaufania do słów.
      Podejmowane od jakiegoś czasu wysiłki duszpasterskie, eksponujące we Mszy świętej wymiar uczty, przyniosły jak się wydaje rezultaty. Coraz tłumniej przystępujemy do stołu pańskiego. Czujemy się zaproszeni. I dobrze nam z tym, czujemy wspólnotę.
      A On rzeczywiście szedł z krzyżem. I potykał się. I upadał. Dla mnie i za mnie. Dla nas i za nas. Dla wszystkich i za wszystkich. Jeśli nie dostrzegamy wielkości tej ofiary, to znaczy, że niczego nie zrozumieliśmy z Eucharystii.
      I trzeba się modlić o łaskę wniknięcia w te tajemnice.


 

+

Stacja X – obnażenie


 Nie miejmy złudzeń – opaski biodrowej też nie pozostawiono.
      Jaka była reakcja tłumu?
      Jaka była reakcja najbliższych?
      Co czuje obnażany człowiek?
Słowa są tutaj nie na miejscu...
........................................................................................................

     Można jednak przy tej stacji zdobyć się na refleksję związaną z Eucharystią, wszak to jest również tajemnica tego właśnie Ciała! Tajemnica tak wielka, że trzeba zapewnić jej godną oprawę zewnętrzną. To fakt, że sprawuje się Eucharystię, zwłaszcza w różnych małych grupach i kręgach, w bardzo różnych miejscach i okolicznościach.
     Czy zawsze godnie? Czy nie są obnażane miejsca, które z natury rzeczy powinny być okryte godną Tajemnicy szatą?
      Niestety, trzeba z żalem stwierdzić, że począwszy od czasów posoborowej reformy liturgicznej, z powodu źle pojmowanego poczucia kreatywności i przystosowania, nie brakowało nadużyć, które dla wielu były przyczyną cierpienia” (EE p.52)
      Oszczędźmy ich Temu, który mimo obnażenia pozostał z nami.


 

+

Stacja XI – krzyżowanie

Rutyna zawodowego kata sprawnie i beznamiętnie przybijającego ręce i nogi do krzyża.

Rutyna „odprawiającego” sprawnie i beznamiętnie codzienną Mszę świętą księdza.

Rutyna wierzącego i praktykującego katolika „chodzącego” mniej lub bardziej regularnie w niedzielę do kościoła.

Rutyna spowiednika i takiego penitenta, co to raz około Wielkiej Nocy stawia się w konfesjonale.

Rutyna przystępującego co niedziela, albo codzienne do Komunii świętej.

Każda rutyna jest wrogiem wrażliwości. Brońmy się przed rutyną w wierze, brońmy się przed rutyną w celebrowaniu, brońmy się przed rutyną w pobożności, brońmy się przed rutyną w miłości. Powinno nam w tym pomagać zdumienie: zdumienie Piłata, zdumienie Weroniki, zdumienie Szymona z Cyreny, zdumienie Dobrego Łotra, zdumienie Matki i Jana stojących pod krzyżem, a nawet zdumienie i lęk setnika odbywającego straż przy Jezusie.
      Kształtujmy w sobie zdolność do zdumienia, tego zdumienia eucharystycznego, które pragnął rozbudzić w nas Jan Paweł II pisząc encyklikę Ecclesia de eucharistia.
 

+

Stacja XII – śmierć człowieka w Bogu

Umiera człowiek. Niezwykły człowiek. Człowiek zanurzony całkowicie w Bogu, nierozdzielnie z Nim związany. Człowiek będący całkowicie Bogiem i całkowicie człowiekiem.
      Bóg jest nieśmiertelny, jest wieczny, jest ponad śmiercią i ponad czasem. Więc jak to jest? Skoro jeszcze przed chwilą był żywy człowiek i żywy Bóg w jednym, to co pozostaje, gdy człowiek umiera? Czy Bóg został umniejszony? Czy jest w mniejszym stopniu Bogiem? Jaka była reakcja Boga, gdy zabito w Nim człowieka? 
      Bóg jest duchem, jest bezcielesny. Istotą człowieka, odróżniającą go od bytów duchowych, jest cielesność. Nie mogło zatem być tak, że Bóg wcielony, Bóg wtopiony w człowieczeństwo został umniejszony przez fakt śmierci ciała. Rozumując po ludzku, musiało coś z tym ciałem się stać. Tego co się stało, człowiek nie mógł wymyślić. Ciało, które przed trzydziestu trzema laty stało się ze Słowa w ciele Matki, teraz – przez fakt ofiarniczej śmierci – ulega kolejnemu przeistoczeniu, w Ciało Eucharystyczne. Staje się jednocześnie początkiem Ciała Mistycznego, jaki jest Kościół.
      Niepojęte. Trzeba wierzyć, mieć nadzieję i kochać.
      „Godzina święta, godzina odkupienia świata. Godzina naszego odkupienia”.(EE p.4)


 

+

Stacja XIII – zdjęcie z krzyża

Teraz jest już tylko ciało. Martwe. Każdy, kto miał okazję czuwać dłużej przy zmarłej bliskiej osobie, lub choćby tylko przez chwilę widzieć martwe ciało, doznał chyba jakiegoś szczególnego stanu ducha i swoistej aury towarzyszącej wpatrywaniu się w nieruchomą, (choć czasem nie do końca…) twarz. Tak być powinno. Doświadczenia ludobójstwa są zaprzeczeniem naturalnej chyba potrzeby uznania majestatu zmarłego ciała.
      Ci, którzy zdejmowali ciało Jezusa z krzyża nie mogli nie myśleć o wypowiedzianych przez Niego niedawno słowach. Nie mogli o nich nie myśleć trudząc się przy oporządzaniu martwego ciała.
      A przecież chleb, który spożywamy na pamiątkę nie jest martwym ciałem, a wino, które pijemy na pamiątkę nie jest krwią zastygłą.
      Jakież musiało być zdumienie tych, co zdejmowali ciało Jezusa, gdy w jakiś czas później zbierali się na łamaniu chleba, a więc spożywali już CIAŁO oraz pili KREW?
      I wówczas i obecnie „potwierdza to wiara, chociaż zmysły sugerują ci coś innego” (EE p.15).


 

+

Stacja XIV – grób

Droga Krzyżowa jest stopniowym przekształcaniem się ciała (tego ludzkiego) w CIAŁO, w którym Bóg pozostaje z nami. Stacje są kolejnymi etapami przeistaczania się ciała w CIAŁO. Rozważaliśmy co musi przejść ciało, by mogło stać się CIAŁEM. Oczywiście jest to możliwe tylko „w wykonaniu” Boga Żywego, który stał się człowiekiem po to, byśmy wszyscy mogli aspirować do świętości poprzez stawanie się CZŁOWIEKIEM.
      Grób nie jest w tym procesie przeszkodą. Był niezbędny, skoro Jezus zdecydował się być posłuszny do końca.
      Grób miał odebrać nadzieję. Miał być przypieczętowaniem klęski samozwańczego (wg ówczesnych polityków) Mesjasza.
      Stało się inaczej. Ten grób był potrzebny, by mógł żyć Kościół. A przecież „Kościół żyje dzięki Eucharystii” (EE p.1). (…)
.................................................................................................................................................................

W Najświętszej Eucharystii zawiera się bowiem cale dobro duchowe Kościoła, to znaczy sam Chrystus, nasza Pascha i Chleb żywy, który przez swoje ożywione przez Ducha Świętego i ożywiające Ciało daje życie ludziom” (EE p.1)

« Powrót na stronę główną